wtorek, 6 stycznia 2015

BAZA: ROSOŁEK



Mięsko królika i gęsi (te są najlepsze bo jedzą tylko zieleninkę, więc nie ma mowy o sztucznych paszach, antybiotykach i itp.) oraz kaczki i indyka (choć i tak najlepsze są te od sąsiada, co to ma swoje i je karmi ziarenkami i wypasa na trawce) zalewamy zimną wodą, zagotowujemy, przykręcamy gaz, tudzież zmniejszamy moc – zależy jak tam się u kogo gotuje – na minimalny i gotujemy tak ok. 2 – 3 godzin, zbierając szumowiny. W trakcie do rosołku dokładamy warzywa (marchewka, pietruszka, por i liście selera). Ważne żeby rosołek delikatnie pykał, nie bulgotał. Na sam koniec (ok. 15 min przed końcem) dodaję natkę pietruszki. Po ugotowaniu wyciągam mięsko. Na samym początku blendowałam z odrobiną rosołku, teraz kroje drobniutko i zamrażam w małych porcyjkach. To samo robię z marchewką i pietruszką. Rosołek wekuję w słoiczkach i jak się zamknie dobrze (pyknie wklęsające się wieczko) to chowam w lodówce. Jak nie pyknie to do zamrażalnika. Reszta do wyrzucenia. Oczywiście najcudowniej by było codziennie gotować świeży rosołek i robić zupkę przed podanie, ale kto ma na to czas? Ja niestety nie, więc trzeba sobie jakoś radzić. Z minimum 1 dniowym wyprzedzeniem planuję co będę gotować, więc wieczorkiem z przyjaciela zamrażalnika wyciągam niezbędne składniki (wywar, rosół, mięsko, marchewka, pietruszka) i przekładam do lodówki, gdzie leżą do dnia następnego, do chwili kiedy to Jegomość ucina sobie drzemkę, a mama przygotowuje obiadek.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz